Artystyczny równolatek Speaking Concerts

Kaja Janda

Kaja Janda: Współpracuje Pan z Fundacją od początku jej działalności, czyli jest Pan właściwie artystycznym równolatkiem Speaking Concertów. Co wyróżnia ten projekt od innych przedsięwzięć? Za co publiczność kocha spikingi? 

Marcin Suszycki: Speaking Concerts to wyjątkowe wydarzenia, podczas których można nie tylko doświadczyć wspaniałej muzyki, ale i zdobyć solidną dawkę wiedzy. Często zaglądamy kompozytorom przez ramię i wnikliwie śledzimy ich procesy twórcze. Rozmawiamy o ich inspiracjach, doświadczeniach, wzlotach i upadkach. Tym, co przyciąga, jest właśnie ta oryginalna formuła oraz jedyna w swoim rodzaju atmosfera. Nie mogę nie wspomnieć o charyzmatycznym dyrygencie Marcinie Sompolińskim. Jego ogromna wiedza w połączeniu z wybornym poczuciem humoru to wizytówka naszych spikingów.

KJ: Koncert jest ukoronowaniem pracy artystycznej – dyrygenta, solistów, orkiestry. Który z projektów jest dla Pana szczególny, do którego wraca Pan najchętniej? 

MS: Wszystkie projekty są wyjątkowe. Nie potrafię wybrać jednego ulubionego. Mówiłem już o cudownej atmosferze, ale Speaking Concerty to przede wszystkim wspaniali ludzie, którzy ją tworzą. Moje najlepsze wspomnienia to także wszystko, co poza sceną. Zabawne rozmowy, wpadki z prób… Wracając zatem do pytania. Czy mogę odpowiedzieć, że wszystkie? 

KJ: Jaki jest Pana – jako wybitnego muzyka, członka orkiestry Collegium F i jej wieloletniego koncertmistrza – sposób na Vivaldiego? To w końcu przebój wszech czasów, znany i kochany przez publiczność na całym świecie. Czuje Pan presję?

MS: Niezależnie od tego, gdzie, co i przed kim gram, zawsze chodzi o to samo: grać najlepszą możliwą muzykę, najlepiej jak potrafię, z największym możliwym zaangażowaniem – to się nie zmienia nigdy. Oczywiście, Pory roku są dziełem szczególnym nie tylko na tle swej epoki, ale w historii muzyki w ogóle. Więc odpowiadając na Pani pytanie – pracując nad każdym utworem czuję, może nie presję, co odpowiedzialność. A podczas koncertu – dochodzi euforyczna radość. Również wykonując słynne Cztery pory. 

KJ: Vivaldi miał bardzo konkretny pomysł na Cztery pory ro-ku – czy mimo to można je interpretować inaczej? I – rozbudowując wątek – co sprawia, że możemy nazywać je arcydziełem? 

Powstałe w XVIII wieku Cztery pory roku stanowiły przełom nie tylko w rozumieniu nowego sposobu opracowania treści pozamuzycznej, ale i w kontekście techniki wykonawczej. Mimo upływu setek lat, dzieło zachwyca bogactwem detali, pewną świeżością… Zaprasza do przeżywania historii, którą napisał kompozytor barokowy, artystów XXI wieku. Współcześnie mamy wielu fantastycznych interpretatorów muzyki Vivaldiego! Istnieje również wiele reinterpretacji lub – idąc dalej – nawet rekompozycji słynnych koncertów włoskiego kompozytora. Doskonałym przykładem jest David Garrett, który wykonuje “Lato” z zespołem rockowym. My w spikingowym projekcie prezentujemy swoje podejście, które – co pokazują wypełni0ne po brzegi sale koncertowe – słuchacze pokochali. To właśnie ich uwaga jest jednym z czynników potwierdzających status i wagę dzieła muzycznego.