Brahms i Schumannowie

dr hab. Mikołaj Rykowski, prof. AMP

Kompozytorów romantycznych na ogół więcej dzieliło niż łączyło. Na tym tle przyjaźń Brahmsa i Schumanna jawi się jako coś wyjątkowego. Wszystko zaczęło się od pewnego prywatnego re-citalu 1 października roku 1853, kiedy to wzięty wówczas pianista Brahms zaprezentował swoje dzieła fortepianowe Robertowi Schumannowi. Kiedy skończył I część swojej sonaty C-dur, Schu-mann wyszedł z pokoju. Wrócił z żoną i poprosił, by Johannes zagrał raz jeszcze. W swoim notat-niku zapisze później: „on jest tym, który miał na-dejść”.

Zauważmy, Schumann idzie po małżonkę, by ta, niczym wyższa instancja, dała stempel pod dyp-lomem. No cóż – Klara była wówczas kom-pozytorką i wyśmienitą pianistką (co było histo-rycznym wyjątkiem w świecie muzyki opano-wanym przez mężczyzn). Przypomnijmy na mar-ginesie, iż czasem zdarzało jej się nawet przyć-miewać sławę męża – jak np. podczas jednego z recitalu dla Cesarza, kiedy po występie Klary monarcha zapytał Roberta, czy również ma jakieś zdolności muzyczne… Przyjaźń była głęboka i dozgonna. Brahms niezmiennie liczył się ze zda-niem Schumannów. Po śmierci Roberta zaś posyłał Klarze swoje kompozycje, czekając na oce-nę niczym uczniak na pochwałę od pani od mu-zyki. Nie ulega wątpliwości, że darzył ją głębokim uczuciem. Klara zaś – jak to ujęła w jednym z list-ów – „kochała go jak syna”. Brahms darzył głębo-kim uczuciem także córkę Klary – Julię, czemu dał wyraz w Liebeslider Walzer, No. 18, op. 52. Ech, kochliwi ci romantycy…